Trochę to trwało... Remont zakończył się wprawdzie jeszcze przed świętami, ale zawsze było jednak coś więcej do zrobienia. Meble, dodatki, cieszenie się "nowym miejscem"... a poza tym: praca, urlop (bo przecież trzeba też kiedyś po tym remoncie odpocząć!)
Teraz cieszę się nową kuchnią i wiosną, która daje się czasem we znaki... Zimni Ogrodnicy do domu! :)
Kuchnia jest urocza... Moja ulubiona! Brakuje mi tu jeszcze tylko łóżeczka (no i może tivika) i mogłabym już z niej w ogóle nie wychodzić! Podłoga w przedpokoju jeszcze zabezpieczona pcv, bo cd remontu nastąpi niebawem... Niestety. Na razie jednak jest pięknie! I tak się cieszę!!!
Najbardziej lubię te nasze wspólne, nieliczne weekendowe śniadanka. Dla mnie są one jak Święto... Dlatego, choć na stole kulinarnego szału nie ma, staram się, żeby wyglądały smakowicie i kusząco.
Kuchnia została już obdarowana pierwszymi , pięknymi prezentami od Ani i Piotra. Ręcznie postarzany młynek do kawy (dzieło rąk Pań z Domu Pracy Twórczej Sorboma w Biskupcu) zajmuje centralne miejsce i służy nam jako... podajnik wykałaczek! Genialny w tej roli i tak piękny!Osłonka na Gerberku, to zeszłoroczny prezent od mojej Sis. Urocze! Bardzo je lubię i super pasują do nowej przestrzeni!
Do kompletu piękna osłonka na doniczkę, choć na tym ujęciu schowana w gąszczu ziół, dzielnie chroni nasz wybujały rozmaryn. Ziołowy ogródek szaleje na wiosnę!
W takiej kuchni, aż chce się działać! Okazji jest niemało, bo przecież "żywię" (w naszym domowym slangu czyt.:
kocham) Małżonka, co też staram się wyrazić wspinając się na szczyty kulinarnych wyżyn! ;-)
Codzienne kucharzenie, które uwielbiam, czasem schodzi na dalszy plan, kiedy w grę wchodzi wielkie święto! Z okazji urodzin Pana G. stworzyłam, po raz pierwszy w życiu, całkowicie od podstaw, tort urodzinowy. Biszkopt zawsze wydawał mi się ciastem wirtuozów. Wiele słyszałam historii na temat jego spektakularnego opadania... Pewnie bałam się po prostu zmarnować 4 pyszne jaja babcinego wychowu! Bo jaja od Babci są przepyszne! ;-)
Tort wyszedł, nieskromnie rzecz ujmując, genialnie! Idealne połączenie kwaśnej konfitury z owoców leśnych z kremem waniliowym, ukryte w czekoladowym biszkopcie... Nie mam warunków do zrzucania nadprogramowych boczków... ;-) Zasłyszane w sieci:
"schudłabym, ale szkoda mi cycków". I tego się będę trzymać!
Truskawki i mięta genialnie posłużyły jako dekoracja. Niestety mężowa alergia nie pozwala poszaleć w truskawkowym sezonie..
Pysznie jest w naszej pysznej, pięknej, maleńkiej i najfajniejszej na świecie kuchni!
Miłego weekendowania!